Janusz Korczak: "Zreformować świat, to znaczy zreformować wychowanie".
Młodzież sobie jakoś poradzi ...
Sytuacja typowa znana doskonale wielu mieszkańcom każdego polskiego miasta: grupa wyrostków siedzi do późna na placu zabaw lub podwórkowej ławce - rozrabia, głośno i wulgarnie się zachowuje, popija alkohol, zaczepia przechodniów,
....albo dzieciaki sprayem mażą po ścianach swoje grafitti, znaczą "tagi" (podpisy, własne znaki), niszczą okoliczne ściany, murki, płoty, drzwi itp.
... albo w okolicy notorycznie łamane są ławki, wybijane szyby, wykręcane żarówki na klatkach schodowych, niszczone domofony,
... albo na osiedlu po kolejnym ligowym meczu piłkarskim odbywa się gonitwa i regularna bitwa pomiędzy wyrostkami w szalikach a policją ...
Czy zauważyli Państwo, że bohaterowie powyższych sytuacji po prostu się NUDZĄ ?
Jak mają reagować mieszkańcy osiedli, lokalne władze, sąsiedzi na akty takiego wandalizmu, chuligaństwo na podwórkach, mazanie sprayem szpetnych grafitti na odnowionych ścianach naszych kamienic i domów, jak poradzić sobie ze strachem przed zwróceniem uwagi na ich głośne zachowanie pod naszymi oknami do późna w nocy? Gdzie są rodzice tych "dzieci ulicy"? Gdzie jest policja czy Straż miejska?
Co zrobić z tym problemem? Oto kilka propozycji zdesperowanych słuchaczy ogólnopolskiej audycji radiowej o tej tematyce z połowy lipca tego roku:
Można:
- zniszczyć ławki, zlikwidować plac zabaw, ogrodzić teren i uniemożliwić tej młodzieży gdzie się spotykać ...
- za każdym razem wzywać policję do uspakajania, uprzykrzać im życie ....
- najlepiej zabraniać, zakazywać - ostatecznie zamknąć w więzieniu, poprawczaku. Niech znikną z naszego podwórka i naszego pola widzenia.
- zainstalować kamery i monitoring placu zabaw i zatrudnić ochronę,
- skazać za karę na prace społeczne tych najbardziej zwyrodniałych,
- ... ach ta dzisiejsza młodzież .... jeszcze tylko narkotyków brakuje.
Ale przypatrzmy się temu problemowi głębiej.
Jak ktoś, kiedyś trafnie zauważył "nuda to warsztat diabła". Jeśli dzieci się nudzą - wpadają na głupie, destrukcyjne pomysły. Młodzi prowokują. W jakiś sposób ta młoda, burzliwa energia musi znaleźć swoje ujście. Młody człowiek musi zwracać czyjąś uwagę, zainteresowanie a jeśli rodzice i inni dorośli nie wykazują im żadnej uwagi i troski szukają jej wśród rówieśników. Często w parze idzie kompletna niewydolność wychowawcza ich rodziców którzy mają problem sami z sobą i sami wymagają opieki.
A gdzie są boiska dla tej młodzieży, gdzie kluby sportowe, gdzie świetlice, dlaczego nie umożliwia się kontaktu z tą młodzieżą ulicznym wychowawcom, liderom pracy z młodzieżą, trenerom sportowym? Gdzie ci młodzi mają się spotykać, gdzie konstruktywnie - chociażby fizycznie - wyżyć, gdzie poza szkołą zrobić coś twórczego? Odpowiedź na ich energię nie wymaga dużych nakładów finansowych, a jedynie zauważenie problemu i minimum dobrej woli, chęci ze strony właściwych decydentów: władz/rad osiedla, władz miasta, szkół. Zamiast konfrontacji, trzeba zacząć współpracować z tymi młodymi i pozwolić im wziąć choć część odpowiedzialności, obdarzyć choć minimum zaufania. Trzeba stworzyć im możliwości. Ta młodzież nie oczekuje szklanych zamków czy stadionów za miliony złotych gotowych w 2012 roku - im wystarczy kawałek równego boiska z dwoma bramkami, wystarczy że przyjdzie do nich ktoś kto zainspiruje, przyniesie piłkę i nauczy ciekawych rzeczy, wystarczy miejsce gdzie będą mieli spokój - nazwijmy to jak chcemy: świetlica, harcówka, klub, kawiarenka, ... To wiedza banalna, a jednak dla wielu dorosłych zbyt trudna.
Dorośli skazali ich na nudę - ponoszą więc tego konsekwencję. A młodzież? Młodzież sobie jakoś poradzi. Co widzimy pod naszymi oknami.
RR